Przed Wami wywiad z Beteo przeprowadzony tuż po premierze płyty "Bejbi". Z reprezentantem SB Maffija Label porozmawialiśmy o nietypowych początkach, różnicach pokoleniowych, hip-hopowych zasadach i świeżości w muzyce. Bez cięć, bez gryzienia w język i bez pudru. Zapraszamy!
Pamiętasz kiedy zdecydowałeś, że będziesz raperem? Co było impulsem do pierwszego numeru Beteo?
Bardzo wcześnie. Ja od zawsze chciałem być raperem w zasadzie. Miałem 8 lat jak rapowaliśmy z kolegą z osiedla. On miał starszego brata, który chciał z nas zrobić polskie Kriss Kross. Pamiętam, że mikrofon zwisał z żyrandola i staliśmy na pufach żeby w ogóle do niego sięgać. Zawsze chciałem być raperem tylko nie zawsze rapowałem. Od tego 8 roku życia, gdzieś do 15 to miałem nagranych łącznie z dziesięć kawałków.
I czym was ci koledzy tam wychowywali?
Największa zajawka była na 2Paca. Jak miałem 8 lat, to był rok 2003. Szybko mi to zaszczepili, nie trzeba było mnie długo przekonywać.
Czyli Ameryczka od samego początku? Nie było standardowego przejścia przez polski hip-hop?
Nie, od początku leciały amerykańskie numery. Były polskie składy, które miały na mnie duży wpływ, ale duża zajawa była na tą muzykę zza Oceanu od samego początku.
No to teraz popatrzyłeś sobie na praktykę polskiego rapu. Jak byś miał to zestawić ze swoimi małolackimi wyobrażeniami to jak takie porównanie się prezentuje?
Szczerze mówiąc to ja słabo pamiętam jak ja to sobie wyobrażałem. Wiadomo, że byłem przekonany, że to wygląda tak jak w teledyskach (śmiech). Ciągłe imprezy, fajne ubrania, biżuteria itd. Z drugiej strony polski rap wtedy z tym kontrastował, więc sam nie wiem jakie ja miałem wtedy oczekiwania. Ale szczerze mówiąc, nie czuję jakiegoś wielkiego zawodu i rozczarowania.
I jakie były te wasze pierwsze kawałki?
Jak mieliśmy 8 lat to nagrywaliśmy na dyktafonie, a bit leciał z telewizora (śmiech). Wszystko się nagrywało na kasetę, bo nawet nie mieliśmy komputerów. W tym roku kończę 22 lata, ale w tych sprawach to ja jestem oldschoolowcem. Pierwszy komputer w domu był na komunię, ale internet to jeszcze wiele lat później. Myślę, że mało który rówieśnik zaczynał w tym czasie co ja. Jak nagrywaliśmy pierwszy numer to było nas czterech, a na kasetę trzeba było nawijać bezbłędnie. No i jak w końcu to poszło to ja, jako 8-latek krzyknąłem “o kurwa” i dostałem za to straszną zjebę, bo na kasecie edycja jest trochę utrudniona, a kawałek trzeba było pokazać rodzicom (śmiech).
Rodzice nie próbowali tego tępić?
I to jak! Ciekawe, bo teraz rodzice wspierają mnie w moich muzycznych poczynaniach najbardziej ze wszystkich bliskich mi ludzi. Wtedy byli największymi przeciwnikami, ale to może dlatego, że ja jako małolat strasznie się buntowałem i wszystko co robiłem złego rodzice wiązali z hip-hopem. Pamiętam jak ojciec chciał mi ciąć moje pierwsze baggy jeansy (śmiech).
I teraz odwrotnie?
Odwrotnie. Człowieku, jak ja wracam do domu rodzinnego to mi ojciec odpala nowy kawałek Future’a i mnie pyta czy słyszałem (śmiech). On autentycznie ma zajawę na hip-hop, sprawdza co się dzieje w SB Maffiji, sprawdza co się dzieje w Stanach. Ostatnio przyszedł do mnie i powiedział, że nie rozumie jak mógł kiedyś słuchać techno. Teraz ogarnia rapy przez Tidala (śmiech).
Jak ten rap w Świebodzinie wtedy wyglądał?
No za dobrze nie wyglądał. Było parę składów, zdaje mi się, że żaden z nich już nie istnieje. Wiem, że paru chłopaków rapuje, chociaż nie wiem na jakim poziomie, bo tego nie sprawdzam. Świebodzin jest takim miastem, w którym niby zawsze był rap, ale np. nigdy tam nie dotarł trueschool. Nigdy tam nie było czegoś takiego, że musi być podwójny rym na końcu wersu i nie ma dyskusji. Ja lubiłem właśnie techniczne rzeczy w rapie i słabo się utożsamiałem z tą sceną.
Mówiliśmy o Twoim porównaniu oczekiwań z rzeczywistością, ale nawijasz też, że wokół pojawiło się sporo osób, których wcześniej nie było. Teraz to pewnie oni z kolei wyobrażają sobie, że rozdajesz pieniądze, bo nie masz co z nimi robić?
Tak, jest dużo osób, które myślą, że zarobiłem nie wiadomo ile pieniędzy. Miałem niedawno taką sytuację, że byłem ze znajomymi na imprezie i podszedł do mnie typ i zapytał mnie jak tam jest z tymi pieniędzmi za wyświetlenia. Ja mu powiedziałem, że mam złotówkę za wyświetlenie i wyciągnąłem 200 złotych z kieszeni i dałem koledze mówiąc, żeby przyniósł mi małą colę i wziął sobie resztę. Gościa zatkało, z godzinę siedział gdzieś w rogu (śmiech). To wcale tak nie jest, ale ja myślę, że to dobrze, że tak nie jest, bo jak duże pieniądze wjadą od razu to może w głowie pojebać ostro. Moim zdaniem warto przejść taką drogę rapera od zarabiania groszy, przez większe sumy i dopiero do milionów (śmiech).
Jaka była Twoja stara ośka i co miałeś na myśli mówiąc o “małomiasteczkowym state of mind”?
Odkąd przeniosłem się do dużego miasta zacząłem lepiej widzieć tę różnicę. Nawet słuchacze ulicznego rapu w mniejszych i większych miastach są inni. Nie ma nic złego w małych miastach, ale to myślenie może pogrążyć, bo jest w nim dużo zazdrości. Inaczej to wszystko przebiega. Pamiętam jak wyszedł mój kawałek “Moje dupy ćpają”, jeden z najważniejszych w moim życiu, to w Świebodzinie zostałem zlinczowany oporowo, że to nie jest hip-hop. Nawet parę razy się napierdalałem przez ten numer, bo coś mi tam krzyczeli za plecami… No to musiałem się trochę poszarpać (śmiech). Ciężko to słowami określić, ale da się odczuć inną mentalność.
Często słychać taką opinię, że w mniejszych miastach publiczność jest bardziej zajarana, bo nie ma koncertu codziennie.
U nas łącznie to były chyba ze dwa koncerty hip-hopowe. Plus nasze. Kiedyś robiliśmy imprezy w jakichś barach, ale ludzie przychodzili z ciekawości i z nudów. Stali, pili piwo i patrzyli co to niby ma być.
fot. Edyta Grala
W jakich okolicznościach poznałeś chłopaków z SB?
Właśnie jak zrobiłem numer “Moje dupy ćpają” to wysłałem go do Solara, do Białasa, do TomBa, do Queby… Przez miesiąc nie miałem odzewu, wysłałem i zapomniałem o sprawie. Potem Quebo wrzucił u siebie post, żeby podrzucać dobrych, nieznanych raperów, a on sobie posprawdza. Mój znajomy wrzucił ten kawałek i okazało się, że ma najwięcej lajków, a Quebo skomentował go jakimiś wersami z tego numeru. Niedługo odezwał się do mnie TomB, a potem Białas. TomB, żeby zrobić jakiś wspólny numer, którego oczywiście nie zrobiliśmy (śmiech). A Białas chciał, żeby wysłać mu więcej, pytał czy mam jakiś mixtape. Ja wtedy bardzo mało nagrywałem, może raz na trzy miesiące wpadałem do studia, wszystko co pisałem szło do szuflady. Wysłałem Białasowi numer “Lift Flow”, Białas się zajarał i od razu zaproponował mi czy chciałbym być w SB Maffiji. Dwa dni później ten kawałek wjechał do nich na kanał, a ja podjarany chlałem przez tydzień (śmiech).
Pamiętasz pierwsze spotkanie?
Tak, tego spotkania się nie da zapomnieć (śmiech). To było chyba z trzy miesiące później, chłopaki grali w Żaganiu, a ja grałem support. Srogo się wtedy napierdoliliśmy z chłopakami i pamiętam, że miałem starcie z organizatorem tego koncertu.
Z Twojej winy czy z jego?
Chyba z jego. Albo z winy alkoholu (śmiech). Dużym echem się to odbiło w SB Maffiji. Jak przyjechałem i spotkałem się pierwszy raz z ADM’em, to pamiętam, że powiedział, że jak usłyszał co tam się działo to ja już jestem jego człowiekiem i też piliśmy z trzy dni (śmiech).
Dużo rapujesz o kobietach. Czego się nauczyłeś od czasu “Moje dupy ćpają” do teraz?
Powiem ci szczerze, że chyba niczego (śmiech). Zawsze mnie coś zaskakuje ze strony tych czarownic. Zawsze mi się wydaje, że jakieś wnioski wyciągam, ale w sumie to chyba jednak gówno wiem.
Słuchacze chyba są przekonani, że SB Maffija nienawidzi wszystkich kobiet.
Też mi się wydaje, że mają takie przeświadczenie, więc sprostuję - SB Maffija nienawidzi tylko 90% kobiet (śmiech).
A jak to jest z tym Twoim ego? Jest przerośnięte czy nie?
Nie, chyba już nie. Chyba mi to przeszło. Kiedyś miałem wczutę. Nienawidziłem strasznie tych wszystkich raperów, którzy moim zdaniem byli gorsi ode mnie, a wykręcali jakieś astronomiczne liczby. Gardziłem nimi i na każdym kroku mówiłem, że ich pierdolę. Przeszło mi to totalnie, mam w dupie teraz czy ktoś jest dobry czy chujowy, niech każdy sobie robi to siano do oporu. Póki ktoś mi nie wchodzi w drogę, to ja też nie będę. Kiedyś chciałem mieć beef strasznie (śmiech). Teraz to nie wiem czy bym odpowiedział, nie jaram się tym. Lepsze rzeczy można robić bez tej nienawiści, jak się na innych skupiasz to tylko ci ryje beret.
Czyli miałeś małą lekcję pokory?
Nie, to nie o pokorę chodzi. Po prostu jestem starszy. Wtedy mnie wkurwiało, że inni nie są lepsi, a robią sos. Teraz moje kawałki mają coraz lepszy odbiór, więc i nie ma o co się wkurwiać tak bardzo. Jeszcze trochę i w ogóle będę miał totalnie wyjebane (śmiech).
A co cię najbardziej wkurwia w polskim rapie?
Hmmm….
Lista może być długa, nie krępuj się (śmiech).
No właśnie nie wiem czy coś mnie wkurwia. Przestałem się skupiać na tym. Nic mnie nie wkurwia, bo ja nie żyję polskim rapem. Mieszkam sobie z ziomkami, chodzę do studia, robię numery, wysyłam do managera, do chłopaków i na tym się dla mnie polski hip-hop kończy. Polski hip-hop to dla mnie SB Maffija i w niej to mnie nic nie wkurwia (śmiech). Sprawdzam czasem chłopaków, którzy coś znaczą na scenie i tych co się dobrze zapowiadają, ale wkurwiam się już znacznie mniej. O, wiem! Wkurwia mnie przekonanie, że hip-hop jest ambitny jak jest funkowy albo jazzowy, jest dwóch muzyków zatrudnionych, jest w nim jakaś pseudopoetycka głębia, ale jak jest syntezator i cykacz to już nie może być ambitne. To już nie jest sztuka, tylko disco polo. To mnie wkurwia.
I autotune jeszcze. Trzeba go prawnie zakazać.
Tak, oczywiście.
To przekonanie, że to narzędzie dla osób, które nie potrafią śpiewać i chcą to zamaskować powoli odchodzi do lamusa. A jakie jest Twoje podejście do tego?
To jest dla mnie instrument. Jak ktoś nie umie śpiewać albo chociaż podśpiewywać, nie ma pomysłu na melodię, nic nie zrobi z tym autotunem. To będzie tak brzmiało, że ten autotune tylko pogorszy sprawę. Zresztą… Autotune maskuje brak umiejętności? Przecież to też jest umiejętność, żeby z niego korzystać. Na początku jak raperzy w Polsce próbowali to robić to brzmiało chujowo. Kompletnie nie wiedzieli jak się tym bawić. Do tego trzeba mieć dobrze tonację dobraną, a część gości myślała, że to jest fajne samo w sobie. No i się mylili (śmiech).
Czytasz komentarze czasami?
Zdarza się. Szczególnie jak się najaram z moim współlokatorem to czytamy (śmiech). Wyłapujemy jakieś hity i często przytaczamy je w różnych sytuacjach.
I jakie masz ogólne odczucia o tych ludziach co tam piszą?
Nie mam żadnych. Kiedyś jak ktoś napisał, że coś jest słabe to z siebie wychodziłem po prostu. Miałem wczutę, że jak ktoś pisał “chujowe” to zaraz musiałem wjechać “nie możesz powiedzieć, że to chujowe, możesz mówić, że ci się nie podoba”. Teraz to już myślę, że to jest nie do odwrócenia, że to słowo “chujowe” też jest czyjąś opinią. Tylko skróconą (śmiech).
Dorosły człowiek też zdaje sobie sprawę, że osoby, które siedzą na YouTube i komentują wszystko co wyjdzie to jest jednak margines.
No pewnie. Ja chyba nie napisałem żadnego komentarza na YouTube w życiu.
Co Cię najbardziej zaskakuje w konfrontacji z fanami po koncertach?
Najbardziej mnie zaskakuje, że uważają, że my musimy z każdym z nich porozmawiać, z każdym sobie zrobić zdjęcie i generalnie wszystko co oni będą chcieli. Bo oni nam płacą za bilet. Bilet to jest cena za to, że możesz się pobujać na naszym show, a nie za to, że wieszasz mi się na ramieniu i plujesz mi do ucha jak to Białas nawinął w którymś z tysięcy kawałków, które jeszcze nie wyszły (śmiech). Chcemy po koncercie usiąść na chwilę, wypić drinka, zapalić papierosa, odsapnąć, a otwierasz drzwi od backstage’u, a tam 100 osób już ci się wlewa do środka. Nie miałem pojęcia, że to jest tak nasilone. Pewnie trochę wynika to z tego, że sporo tam jest małolatów, ale to dla mnie żaden argument.
Myślisz, że jest jakaś droga, żeby tych małolatów trochę pokierować i uświadomić w tym, że jest taki problem?
Wydaje mi się, że muszą po prostu podrosnąć. Możliwe, że w ich wieku też bym tak łaził za swoim ulubionym raperem. Szczególnie, że ja w Świebodzinie nigdy znanego rapera nie widziałem.
A widać napinaczy, którzy przychodzą powiedzieć Ci, że nie jesteś hip-hopem?
Na koncercie chyba nie było takich sytuacji. Czasami pod klubem stają jacyś kolesie, ale takie sytuacje się szybko wyjaśnia (śmiech).
Szczerość w rapie. Ważna rzeczy czy nie? Są jakieś granice szczerości?
Bardzo ważna. Nie wiem jak jest z innymi raperami, ale ja nigdy w życiu nie powiedziałem w kawałku niczego co nie byłoby prawdą. Przykładam do tego uwagę, sumienie by mi nie dało spokoju. To jest ta rzecz, która dzieli hip-hop od popu. Dla mnie hip-hop może być popem, ale pop nie może być hip-hopem. Jak chcę coś powiedzieć, mam jakąś myśl to się nie zastanawiam czy to nie będzie zbyt hardkorowe dla ludzi, tylko mówię. Może wydźwięk ma popowy, bo śpiewamy, mamy hitowe bity, ale hip-hopowe jest w treści.
fot. Edyta Grala
To ciekawa sprawa jest, bo w SB Maffiji to jest dość powszechne przekonanie, a mimo to jest duża grupa słuchaczy przekonanych, że wszystko co mówicie to fake i wizerunek.
Jak nie wierzą, że dupy czekają po koncertach albo, że z nimi melanżujemy to niech przyjdą i zobaczą. Może jeszcze poruchają jak będą grzeczni (śmiech).
Jak to jest w ogóle z atrakcjami życia rapera? Czy to jest gra warta świeczki i co zrobić, żeby od tego nie zgłupieć?
Jak ktoś chce zostać raperem i te atrakcje nim kierują, to on tym raperem nie będzie. To jest efekt uboczny. Mimo że ja lubię tych fanów, te panny, lubię pobalować, to nie o to mi w tym chodzi. Ja się najbardziej jaram jak piszę kawałki, łażę po chacie, słucham bitów, piszę zwrotki. Nagrywam sobie notatki na telefon, łażę do studia. To jest dla mnie najważniejsza rzecz i największa zajawka.
A jakie masz podejście do wizerunku w rapie? Na ile kreowanie go na potrzeby rapowania jest spoko, a na ile jest lipne?
Jak ktoś sobie wymyśla superbohatera, którym staje się w swoich kawałkach to nic złego, o ile jest to czytelne. Gorzej jak nawija, że ma broń i cię odjebie, że ma 100 dziewczyn na telefon w swoim mieście itp. to już nie jest w porządku, jeśli to nie ma nic wspólnego z prawdą. Jak ktoś kreuje postać i słuchacz wie, że to taki pomysł to nie ma problemu. Jak Słoń nawija swoje pojebane akcje to ja nie widzę w tym nic złego.
Całe bragga opiera się trochę na tym, że przesadzasz.
Dokładnie. Jak nawiniesz w punchu jakąś nieprawdę, która ma podkreślić moc linijki, to przecież jest normalne. Ale jak lecisz życióweczkę i pokazujesz siebie inaczej niż to wygląda, to to jest chujowe i za to kory wbijane (śmiech).
W Polsce od zawsze są problemy ze zrozumieniem niektórych konwencji, a newschoolowych szczególnie. Gdybyś miał taki skill, żeby pstryknięciem palców wytłumaczyć masowemu odbiorcy jakieś kwestie to co byś im w baniach poprzestawiał?
Chciałbym, żeby zmienili podejście. Ludzie traktują czasem kulturę jak chuj wie co. Nic się nie może zmienić, wszystko jest zamurowane, zabetonowane i ostateczne. Moim zdaniem, póki się nie rozjebałeś na psach to rób sobie w kawałku co chcesz. Wiadomo, że jakieś zasady musisz mieć w swojej muzyce, są rzeczy, które trzeba szanować. Nie można o korzeniach zapominać, ale nie można przerywać naturalnego rozwoju muzyki. Jak ja słyszę, że podpierdalamy Ameryczkę to ja się pytam co raperzy 10 lat temu robili? Ja w ogóle nie wiem po co jest wykreowana ta wojna między starą szkołą i nową. Dla mnie czegoś takiego nie ma. Rób czym się jarasz i tyle. Jak ktoś chce rapować pod samą gitarę, niech tak robi, co mnie to obchodzi?
A z tych zasad, które powinny zostać? Co to będzie dla Ciebie?
Właśnie ta autentyczność. Żeby ta prawda oddzielała nas od popu. Jeżeli kozaczysz w kawałku, że za Twoimi słowami idą Twoje pięści to potem tak ma być. I to jest chyba jedyna taka zasada.
To jest w ogóle zawiła kwestia z tą autentycznością. Z jednej strony masz VNMa, który opisuje jak rozczarował się The Weekndem, z drugiej ja np. miałem taką rozkminkę w sprawie Lany Del Rey. Powszechnie wiadomo, że to produkt, ale jednak ten produkt jest zajebisty.
Tak jak Bieber. Pamiętam, że jechałem moją młodszą siostrę za słuchanie go, ale potem słyszałem na melanżach jego nowe kawałki i były zajebiste, a ja najebany po powrocie przepraszałem siostrę (śmiech). Tylko, że Bieber zawsze był produktem, więc tutaj jest różnica z Weekndem. Ja VNMa trochę rozumiem, ale trochę zdaje mi się, że mógłby wyluzować. To jednak jest popowy artysta. Ja np. chętnie bym napisał kawałek dla kogoś. Przecież nie wszystkie numery muszą być biograficzne. Najchętniej to w ogóle jakiejś dziewczynie śpiewającej bym coś rozkminił. Weźmy np. taką akcję jak czasem siedzę z ziomkiem i on coś powie takiego punchline’owego (a on nie jest raperem) to ja z tego robię linijkę. Nic w tym złego nie widzę. Jak ktoś mi podsunie wers i nie jest on biograficzny to co to za problem? Ja w ogóle uważam, że można by się czasem wymieniać punchline’ami. Jak wymyślę jakiś, który do mnie nie pasuje, ale jest zajebisty, to niech ktoś go zawija do numeru, po co ma się marnować? (śmiech).
W rapie dzisiaj jest znacznie mniej parcia na treść. Coraz więcej jest gości, którzy stawiają na muzykalność i stylówkę.
Mnie zawsze bardziej będzie przekonywać forma niż treść. Jak raper potrafi dobrą treść zaprezentować, ale brzmi to fatalnie to niech wiersze pisze. To jest muzyka. Może uczyć, bawić, ale przede wszystkim ma brzmieć. Jak ktoś nie umie dobrze brzmieć to niech się za to nie bierze. Wolę, żeby ktoś nawijał bzdury, ale brzmiące dobrze, niż żeby gadał wielkie mądrości, których nie da się słuchać. Ja robię muzykę i chce słuchać muzyki, a nie kwadratowego pierdolenia na przesterowanym bicie.
Z koncertami napinka z kolei polega na tym, że nie wolno puszczać swojego wokalu. Musisz od A do Z nawinąć wszystko.
Stary, ja to gram ostatnio pod normalnie zmixowane całe numery, wyjebane mam na to. To jest show. Ludzie mają skakać, bawić się, ma jak najmocniej brzmieć. Nasze koncerty nie polegają na tym, że prezentujesz swoje umiejętności. To ma być impreza. Jak mam ochotę pokazać skill to przed klubem wyjdę na cypher i im pokażę, że umiem, ale na koncercie to ja chcę, żeby ludzie skakali. Jak wokale są w tle to buja dwa razy mocniej, można podkręcić akcję na 200 sposobów. To nie jest koncert jazzowy, my robimy rozpierdol, ludzie mają skakać, są oblewani wodą, wychodzą spoceni i zmęczeni.
A jak oceniasz polską publiczność? Da się ją wkręcić?
Coraz bardziej to kumają. Jak numer jest bujający i dobrze ich podkręcisz to pod sceną w większości przypadków jest mega ogień. A jak publika wjedzie to mnie to tak podkręca, że się zaczyna rozpierdol. Ja w ogóle najbardziej lubię robić koncertowe numery. Mam taką zajawkę, że siedzę i oglądam koncerty amerykańskich raperów, Travi$a Scotta, Lil Uzi Verta czy kogoś tam i obserwuję jak oni to robią. Mi się podoba takie show. Czasem oni nie nawijają pięciu wersów pod rząd tylko podkręcają publikę, tańczą, a ludzie to podłapują. Jak ktoś ma problem, może powiedzieć, że my robimy show, a nie gramy koncerty, nie mam z tym problemu.
Masz jakąś zajawkę o której fani nie wiedzą i by się jej po Tobie nie spodziewali?
Mam pieprzyk nad chujem (śmiech). Nie no, nie mam nic takiego. Wszystko się kręci wokół muzyki. Jak mam jakieś zajawki inne to one są w porównaniu z muzyką jakieś 200 razy mniejsze. Ja śledzę muzykę w opór, słucham, oglądam wywiady, sprawdzam newsy, oglądam koncerty. Trzy razy w tygodniu jestem w studio, w weekendy są koncerty. Kiedy ja mam mieć czas na zajawki? Ja dnia nie przeżyję jak nie zrobię czegoś z muzyką.
To kto jest teraz zajebisty?
Długo by wymieniać. Lil Uzi Vert, Travis, Migosi, Yachty jest ciekawy. Thugger król, wiadomo. Na początku gardziłem 21 Savage, ale się wkręciłem w opór, ten mixtape z Metro Boomin jest kozacki. Drizzy, tylko trochę brakuje mi tego Drake’a z “Take Care” na przykład. Kiedyś byłem oporowym hejterem Future’a, teraz się jaram. Jarałem się kiedyś sceną z Chiraq bardzo. Największe piętno na mojej muzyce wywarł na bank Chief Keef. To było takie przełomowe. Płytą “Finally Rich” to jarałem się oporowo. Tym bardziej, że jest w moim wieku, to mnie zszokowało, że rówieśnik dostaje kontrakt na parę baniek.
fot. Edyta Grala
Powiedziałeś, że “Jeden jedyny” to było demo, a “Bejbi” to stuprocentowy Beteo. Czyli jaki?
Bardziej chodziło mi o brzmienie. “Jeden jedyny” to bardzo zróżnicowany materiał jeżeli chodzi o klimat, były bity bardziej i mniej klasyczne, bardziej i mniej newschoolowe. “Bejbi” jest spójniejsze. W pełni podpisuję się pod treścią na “Jeden jedyny”, tak samo jak w przypadku “Bejbi”.
Mówisz, że trzy razy w tygodniu jesteś w studio. Jak wygląda twoja praca?
Czasami w studio odbieram bity od producentów i siadam pisać numer na miejscu. Tak powstało np. “Jest si” z nowej płyty. Wszystko powstało na miejscu, realizator sobie odpoczął, kiedy pisałem, potem w godzinę zrobiliśmy numer. Tak pracuje mi się najlepiej. Samo “Bejbi” (kawałek) nagrałem np. wcześniej bez słów. Nagrałem sobie flow w opcji “blablabla”, a potem siedziałem i starałem się napisać pod to wersy.
Masz warunki, które muszą być spełnione w studio, żeby było dobrze?
Realizator. Przede wszystkim ogarnięty realizator. Nienawidzę czekać, aż typ ogarnie, że chcę zrobić poprawkę. Dobrze też, żeby autotune był na żywo, a nie dokładanie go potem jako efektu na ścieżkach. To bardzo ułatwia robotę i efekt jest potem lepszy, a ja tego używam dużo.
No to na deser: 5 najciekawszych świeżych rzeczy w rapie, które ostatnio słyszałeś.
Na pewno numer Lil Uzi Verta “XO Tour Lif3”, a miałem go za kolejnego typowego “mumble rapera” z początku. Ogólnie jego mikstejpy cały czas u mnie lecą, czekam na nowości. Zmieniłem zdanie i doceniłem go jako artystę. Nowa płyta Migosów, każdy numer tam siedzi. Drake to mi chyba teraz bardziej siedzi na featuringach niż ostatniej płycie, nie wiem, może jeszcze muszę to przekatować. Zajarałem się też niemieckim raperem UFO361, zajebiście balansuje między europejskim, a amerykańskim brzmieniem. PNL z Francji, kozackie numery. Często się jaram pojedynczymi numerami z każdego zakątku świata, tego tyle jest, że ciężko mieć idola jak dawniej.
To teraz: 5 najważniejszych dla Ciebie płyt w polskim rapie.
Nie wiem czy są najważniejsze, ale w różnych etapach mojego młodzieńczego życia to katowałem. Na pewno Solar/Białas “Z ostatniej ławki” i “Stage Diving”. Sprawdzałem ich ostro zanim doszedłem do wytwórni. Pezeta “Muzyka Rozrywkowa”, masakra do dzisiaj. Przełom muzyczny. Jarałem się mocno “Esende Mylffon”, szkoda że trochę zboczył z tamtego kierunku. Słuchaliśmy kiedyś dużo Kalibra i Paktofoniki, ale to staaaare dzieje.
I 5 najlepszych raperów w kraju.
Beteo... (śmiech) Białas, Pezet, Paluch. No i Bedi jest talentem nie można go pominąć. Pozdro Bedi (śmiech). Jest wielu dobrych raperów w naszym kraju, ale ja lubię ten mainstreamowy sznyt i iskrę. Sitek jest dobry, PlanBe się dobrze zapowiada. Szczerze kiedyś było mi łatwiej wybrać moje top 5, ale dziś już nie słucham tyle polskiego rapu. Jako twórca za bardzo nie mogę, a tak naprawdę nie chcę tego robić.
Brudna Prawda
Myśleliście, że znacie skład SB Maffiji, bo oglądacie ich teledyski i słuchacie płyt? Studio daje sposobność do brutalnej szczerości, ale też do odreagowania emocji i… do zabawy. W efekcie często głupi żart albo chamski punchline można uznać za najbardziej wierny obraz osoby. Jacy są na co dzień, co ich inspiruje, co wkurwia i co kryje się gdzieś za ich linijkami, a czego nie widać na pierwszy rzut oka? O czym nie mówią w kawałkach? Mieliście czasem ochotę usiąść sobie z nimi przy wódce i na spokojnie wypytać o wszystkie wątpliwości związane z ich muzyką, wizerunkiem i działalnością? Dowiedzieć się tego, czego z oczywistych względów nie możecie wiedzieć nie zaglądając za kulisy?
Brudna Prawda to cykl wywiadów, w którym nie ma miejsca na gryzienie się w język i zastanawianie się nad tym, co spodoba się odbiorcom. Reprezentanci SB Maffiji to nie tylko twarze z teledysków, ale prawdziwi ludzie z krwi i kości, którzy mają do powiedzenia znacznie więcej niż może się wydawać, jeśli wnosi się tylko po ich singlach. Na blogu SBStuff.pl będziemy cyklicznie prezentować zapisy obszernych rozmów na najbardziej nurtujące tematy, jak również na te, które nie zawsze były wyjaśnione do końca, lub z nieznanych względów pomijane. To czego nie wiedzieliście o członkach ekipy i znacznie, znacznie więcej w nowym cyklu Bruda Prawda.